Dzieci moich znajomych zachwycają się wyrobami czekoladopodobnymi. Trudno mi to zrozumieć, bo dla mnie to jeden z najgorszych smaków i najgorszych wspomnień. Bieda, stan wojenny, kartki... Ale im to smakuje. Dla nich to coś nowego.
Kawa z żołędzi może też źle się kojarzyć osobom, które przeżyły wojnę i biedę - bo to wtedy napój ten zastępował prawdziwą kawę. A jednak jest to trochę inna sytuacja. Bo tzw. żołędziówkę robi się nie tylko, podrobić kawę, ale też ze względu na wartości, które posiada.
Wyjaśnijmy jedno - to nie jest kawa, to jest napój uzyskiwany z żołędzi, który jednak wyglądem i smakiem bardzo kawę przypomina.
Znana jest od wieków - kiedyś dodawano ją do prawdziwej kawy, która była bardzo droga, zastępowała kawę, pił ją sam Fryderyk Chopin, a jak już wspomniałam, w czasach wojny też dawała chwilę przyjemności.
Zalety żołędziowej kawy:
- mogą ją pić osoby, które nie mogą spożywać kofeiny, z chorobami układu krążenia, z nadciśnieniem
- mogą ją pić kobiety w ciąży,
- mogą ją pić osoby na diecie odchudzające, bo daje uczucie sytości i mniej się "podjada"
- zawiera kwas foliowy
- zawiera węglowodany, białko i kwasy tłuszczowe nienasycone
- zawiera wiele składników mineralnych: żelazo, wapń, potas, magnez, fosfor, mangan, miedź.
- ma dużo witamin z grupy B - pozytywnie wpływa więc na osoby w podeszłym wieku oraz uczące się
- działa pozytywnie na układ pokarmowy
- nie wypłukuje magnezu, ale go dostarcza
- jest bezglutenowa
Jak zrobić kawę z żołędzi
Krok pierwszy - zbieramy żołędzie.
I wszystko jasne
Krok drugi - obieranie z łupin
|
Żołędzie obrane z łupin
|
Ja je jeszcze przedtem opłukałam, a potem łupałam tak jak orzechy: dziadkiem do orzechów, a następnie podważałam skorupkę nożykiem i środek już łatwo wychodził.
Krok trzeci - pozbywanie się goryczy
Tutaj mamy kilka sposobów. Pierwszy mówi o zastosowaniu ługu - nie wiem, nie znam się, nie mam możliwości, więc nie napiszę. Odsyłam do bloga: https://herbiness.com/2013/10/13/kawa-zoledziowa/
Drugi - to kilkukrotne zagotowanie i odlanie wody. Tak właśnie robię. Najpierw rozdrabniam żołędzie, ale nie za mocno, rok temu nie rozdrabniałam - i też było dobrze. Potem zalewam wodą i doprowadzam do wrzenia. Jak już zaczynają się gotować - wyłączam gaz i chwilę czekam. Odlewam wodę, dolewam świeżej i znów stawiam na gazie, aż się zagotują. Ile razy? To tez zależy od rodzaju żołędzi. W zeszłym roku robiłam to 5 - 6 razy, natomiast w tym wystarczyło 3 razy, ale zebrałam inny rodzaj żołędzi, które nie były bardzo gorzkie. Woda za każdym razem robi się coraz jaśniejsza. Za pierwszym razem wygląda trochę jak błoto.
Trzeci sposób - to moczenie w wodzie przez 24 godziny, a nawet dłużej. Też nie próbowałam.
Krok czwarty i piąty - suszenie i mielenie.
|
Wysuszone na blasze rozdrobnione żołędzie
|
Mój sposób to rozłożenie żołędzi na blasze i do piekarnika. Pilnować tylko, aby się nie upiekły, tylko wyschły. Zmielić można je przed albo po suszeniu. Ja robię po w młynku do kawy.
I tym sposobem otrzymaliśmy mąkę żołędziowa! Ale co z kawą?
|
Mąka żołędziowa. Ma dość jasny kolor. |
Krok szósty - prażenie
Otrzymany proszek, czyli mąkę żołędziową prażymy na patelni. Jak długo? Każdy musi sam sprawdzić. W zeszłym roku robiłam to krócej i kawa miała taki roślinny posmak. Teraz dłużej - i kawa ma smak... kawowy. W każdym razie proszek ma zmienić kolor na ciemnobrązowy, ale się nie spalić. Można tez nie mielić, tylko zostawić taką rozdrobnioną, też będzie dobrze. Zmielić można też po uprażeniu.
|
Uprażona mąka żołędziowa - czyli kawa "żołędziówka"
|
Efekt:
Dla mnie smak bardzo przypomina prawdziwą kawę, zapach także, zwłaszcza, kiedy otwieram słoik uderza mnie piękny kawowy zapach. Kawy przecież też są różne i różnie pachną i smakują. Myślę, że gdybym poczęstowała kogoś nieświadomego tym napojem - nie odróżniłby. Bo ten z zeszłego roku jednak ma inny smak i z kawą nie da się go pomylić. Dla lepszego efektu trzeba nasypać tego proszku więcej niż prawdziwej kawy. No właśnie - jeśli chodzi o przygotowanie, to też spotkałam się z dwoma sposobami. Ja po prostu sypię do kubka i zalewam wodą. Można też zagotować i odstawić na kilka minut.
Kawę i napoje "kawopodobne" najczęściej piję bez dodatków, ale jak ktoś woli z mlekiem, ze śmietanką, z cukrem, z przyprawami (polecam kardamon) - to nic nie stoi na przeszkodzie, aby dodać je do własnej żołędziówki.
Wspomniałam o mące żołędziowej. Możemy ją wykorzystać jako dodatek do mąki, z której pieczemy chleb lub ciasto. Oczywiście, że można użyć jej samej, tylko jako produkt bezglutenowy nie klei się tak dobrze. W ogóle można ją wykorzystywać jak zwykłą mąkę - np. do zagęszczania sosów.
Jeśli ktoś chciałby spróbować, ale nie chce się bawić w samodzielne przygotowywanie - to zarówno mąkę, jak i kawę żołędziową można kupić już gotowe!
Ciekawa jestem: kto robił, kto pił i jakie wrażenia?
Komentarze
Prześlij komentarz