Gdy serce bije zbyt szybko - kołatanie serca

Każdy z nas doświadczył chociaż raz w życiu szybszego bicia serca. Czasami jest to reakcja na stresującą sytuację, intensywny wysiłek fizyczny lub nawet zbyt duża ilość kofeiny. Jednak, gdy kołatanie serca staje się częste, długotrwałe lub towarzyszy mu inne niepokojące objawy, może to wymagać uwagi specjalisty - kardiologa.

Mam Alzheimera. Świat to horror. Dla opiekuna też.

Stary mężczyzna siedzi samotnie na ławce

„Dlaczego to światło tak boli w oczy? Oczy mi wypali!
Widzę, jak wyciągają się do mnie ręce – co mi chcą zrobić? Zdzierają ze mnie ubranie, nie dam! Próbuję się szarpać, ale nie mam tyle sił. Kopię, drapię…

Słyszę dźwięki podobne do ludzkiej mowy. Ale tak szybko, że nie jestem w stanie zrozumieć słów. Chyba ktoś na mnie krzyczy…więc ja też zaczynam krzyczeć, może ktoś usłyszy i przyjdzie na ratunek!

Dlaczego wyciągają mnie w tę ciemność? Boję się, tam czyhają na mnie ci ludzie. Jak to jacy? Ci, którzy tu byli wczoraj i zabrali moje kosztowności i mój obiad. Nie pozwalają mi jeść, a ja jestem głodna.  Głodna! – krzyczę. Słyszysz potworze?

To ty, mamo? Dobrze,  że jesteś! Uratujesz mnie, tak jak wtedy, pamiętasz, gdy chłopcy od sąsiadów kazali mi wejść na drzewo, a potem nie mogłam zejść! No  właśnie, spóźnię się do szkoły!

Jaki mąż do mnie przyjdzie? Hi, hi, ja mam dopiero 16 lat, zawstydziłam się, ale jest taki jeden, który mi się podoba!

Podaj mi klucze od mieszkania, muszę wracać.  Jak to nie ma kluczy? Zawsze tu były, miałaś pilnować! Aaaaa!!!! Złodzieje!”

Zdziwiliście się, że wzięłam się za pisanie thrillera? A zdziwicie się bardziej, gdy powiem, że już nawet jest przetłumaczony?

"Dzień dobry, zapalam światło, wstajemy, wstajemy, o pampers mokry, nie szkodzi, już zmieniam, spokojnie, przecież nie robię pani krzywdy, a teraz idziemy do łazienki, ja pomogę, nie trzeba palić światła na korytarzu, nie jest tak ciemno, bez przesady, już zaraz będzie śniadanie, proszę przywitać się z córką, wieczorem mąż panią odwiedzi, tu nie leżały klucze, nie, nie było kluczy, ale przecież mówię, że kluczy nie było, jest pani w domu, tak w domu, swoim domu, cicho, bo sąsiedzi usłyszą!...."

W takim właśnie horrorze żyją ludzie chorzy na chorobę Alzheimera.

Opiekun musi być superbohaterem, jeśli chodzi o cierpliwość.

A agresja nie jest atakiem na nikogo. Jest obroną. Przed światem, który dotąd przyjazny, nagle zamienił się w film grozy.

Pamiętasz, jak szukałaś telefonu, zeszytu czy czegokolwiek co było i nagle zniknęło? Pamiętasz te denerwujące uwagi: "Pomyśl dobrze, zastanów się, może tu nie kładłaś!" Pamiętasz, gdy w sklepie przy kasie okazało się, że nie masz ze sobą portfela? Pamiętasz, gdy ktoś powiedział ci "dzień dobry" i nawet zaczął rozmowę, a ty nie miałaś pojęcia z kim rozmawiasz? Albo wręcz przeciwnie, powiedziałaś komuś "cześć", po czym okazało się, że to obca osoba! Irytuje, prawda? Ale to się zdarza zdrowemu człowiekowi raz na jakiś czas. A chory - żyje z tym na co dzień.

Nie wychowasz chorego jak dziecka. Rozmowy nic nie dadzą, bo on już nie pamięta tego, co było przed chwilą. Ale może lubi muzykę, która go uspokaja? A może pomocny okaże się dotyk, czuły gest? Zbadaj, na co reaguje twój podopieczny. Ja mojemu śpiewałam "Białą mewę". Działało!

Oczywiście, jeśli agresja chorego nasila się i jest nie do opanowania - pomoc lekarza będzie konieczna, aby chory nie zrobił krzywdy komuś i sobie.

A jak już nie dajesz rady, rzuć wszystko i pożyj trochę tylko dla siebie!
Ale pomyśl też o tym chorym, który został i musi trwać w horrorze, z którego nie ma ucieczki...