Co powoduje, że człowiekowi wpada do głowy myśl o zmianie pracy? Czasami dzieje się to pod wpływem impulsu. Trafiam na coś, co wydaje mi się lepsze i bez wahania podejmuję decyzję.
Większość ludzi jednak nie działa tak spontanicznie. Najpierw narasta niechęć do obecnej pracy. No bo gdyby było w niej dobrze - to po co zmieniać? Jeśli pojawia się zamysł zmiany, to oznacza, że nie wszystko jest po naszej myśli. Mało tego - przeważnie wiemy, że po naszej myśli raczej nigdy nie będzie w 100%, ale to, z czym w tej chwili nie możemy sobie poradzić w żaden sposób - przeważa. Czy warto próbować? Bywają sytuacje, kiedy radykalna zmiana jest najlepszym wyjściem.
Kto nie myśli o zmianie pracy?
Ci, którzy są zadowoleni z obecnej, ale to jest oczywiste.
Także ci, którzy cenią sobie stabilizację i uważają, że ją osiągnęli w życiu. Przeważnie pracują już długo w jednym miejscu. Niekiedy nawet praca nie daje im wielkiej satysfakcji, ale na propozycję zmian odpowiadają: już się przyzwyczaiłam, już wytrwam do emerytury, już się nie nauczę czegoś innego, mam rodzinę na utrzymaniu i wole coś pewnego, co mam.
Inna grupa to ta, która uważa, że „wszędzie jest tak samo“ i zmiana pracy niczego tak naprawdę nie zmieni w ich życiu. Uważają, że tak samo będą się użerać ze współpracownikami, tak samo będą mało zarabiać, tak samo szef będzie wymagający itp.
Kiedy warto pomyśleć o zmianie pracy?
- Kiedy doświadczasz takiego mobbingu i zdeptania poczucia własnej wartości, że zaczynasz czuć się nikim. Warto naprawiać? Nie zawsze.
- Kiedy zarobki pozwalają z ledwością na przeżycie.
- Gdy po przekroczeniu drzwi zakładu pracy czujesz się przygnębiony, zniechęcony, bez energii. I nie jest to stan przejściowy, a ciągle się pogłębia. Mało tego - zły nastrój wynosisz na zewnątrz i cierpią na tym najbliżsi.
- Gdy irytuje cię wszystko w pracy i nie jesteś już w stanie zapanować nad tym - odczuwają to klienci, pacjenci (zależy z kim pracujesz) - warto pomyśleć, dlaczego się tak dzieje, czy można to zmienić.
- Nie masz motywacji do obecnie wykonywanej pracy. Robisz - bo robisz. Z przyzwyczajenia. Ale wiesz, że to nie to.
- Jesteś ciągle przemęczony, wręcz wyczerpany.
- Nie widzisz dla siebie przyszłości. Rezygnujesz z marzeń, planów tylko dlatego, że „jakoś" funkcjonujesz. Czujesz się niedoceniony. Wiesz, że stać cię na więcej.
- Kiedy jedyne, co cię trzyma w tej pracy - to strach przed zmianą.
Warto wtedy dokładnie to przemyśleć. Może jednak da się pewne rzeczy zmienić. A najlepiej porozmawiaj z samym sobą i zadaj sobie kilka pytań:
- Dlaczego mi źle?
- Czego chcę?
- W jakiej pracy się widzę?
- Ile chcę zarabiać?
- Jak bardzo przeszkadza mi duża odległość miejsca pracy od domu?
- Co mi przeszkadza w zachowaniu szefa i innych pracowników?
- Co da mi satysfakcję z pracy?
- Czy wolałbym pracować w innych godzinach niż dotychczas?
- Czy jestem gotowy na zmianę zawodu?
- Jeśli nie - to czy mogę osiągnąć to, co chcę będąc tym, kim jestem?
- Jakie mam zobowiązania i na ile mogę sobie pozwolić "odpuścić"?
- Dlaczego ciągle pracuję w tym miejscu?
- W czym jestem tak dobry, że mogę to wykorzystać także w innej pracy?
- Czy w obecnej pracy niezadowolony jestem z czynności, które wykonuję, czy może z ludzi, z którymi pracuję?
- Czy jestem w stanie nauczyć się czegoś nowego, co będę mógł wykorzystać w przyszłości?
Dzięki tym pytaniom dowiesz się, co naprawdę jest dla ciebie ważne. I czy to, co teraz się dzieje w twoim życiu to stabilizacja czy stagnacja. Odpowiedz na te i inne pytania, które w trakcie przyjdą do głowy. Nie od razu. Odpowiedzi można sobie zapisywać. I po pewnym czasie wnioski nasuną się same i zaczniesz działać - w jedną lub drugą stronę.
Na pewno nie warto nic robić pochopnie, pod wpływem emocji. Spalić za sobą mosty jest najłatwiej - odbudować się ich już przeważnie nie da. Owszem, są ludzie, którzy z dnia na dzień potrafią rzucić dotychczasowe życie i wyjechać - w Bieszczady, do Australii, wyjdą po zapałki do kiosku i odnajdą się na drugim końcu świata. Większość jednak aż takich zmian nie potrzebuje.
Nowa praca - nowe wyzwania
Boimy się nowego. Boimy się utraty pewnej stabilizacji życiowej. Czasami byle jakiej, ale znanej. A strach nie jest dobrym doradcą. To, że coś jest nieznane, to wcale nie oznacza, że niebezpieczne. Można znów zrobić sobie listę plusów i minusów nowej pracy. Oczywiście będzie to tylko gdybanie (np. nie polubią mnie), ale zdążysz się już w pewnym sensie oswoić z ewentualnymi problemami. I gdy rzeczywiście do nich dojdzie - a nie musi - nie będą już takim zaskoczeniem.
Często jest tak, że po nowej pracy
czegoś się spodziewamy. Mamy jakieś wyobrażenie. A co, jeśli mija się ono z rzeczywistością? Wypytaj o wszystko, co chcesz wiedzieć już na rozmowie kwalifikacyjnej. Podejrzyj pracowników. Może uda się z którymś porozmawiać. Poczytaj opinie w internecie. A jeśli już pracujesz i czujesz się rozczarowany - to zastanów się dlaczego. I spróbuj rozwiązać ten problem w miarę szybko, bo z czasem będzie trudniej, a inni będą myśleć, że wszystko jest w porządku, skoro nic nie mówisz.
A może
zakres obowiązków jest inny niż spodziewany? To niekoniecznie musi być minusem. Można to potraktować jak wyzwanie, jeśli nie przekracza pewnych granic. Można się nauczyć. Można poznać coś nowego. A może okazać się, że własnie to, co uważałeś, że cię przerasta - jest tym, na co całe życie czekasz! I następnej pracy będziesz szukać już pod tym kątem!
Atmosfera w nowej pracy w dużej mierze zależy od nas samych. Wchodzimy co prawda w środowisko, które się już zgrało (jeśli nie, to już się nie zgra) i nie jest niczym dziwnym, że na początku będziemy przyjmowani nieufnie. Ale można to wykorzystać do zrobienia dobrego pierwszego wrażenia.
Znam trzy sposoby wchodzenia w nowe środowisko pracy. Pierwszy - hucznie. Zrobić tzw. „wejście smoka“. Dosłownie. "Halo, to ja! Zauważcie mnie! To co, po pracy idziemy na drinka? Spotykamy się u mnie czy u ciebie, a może u niego?"
Drugi sposób - to ciche wejście i zabranie się za pracę. Od razu - tak, jakby pracowało się już tam od lat. Taki człowiek obserwuje bardo pilnie innych i nie ma problemów ze znalezieniem czegoś czy kogoś. Ma oczy i uszy szeroko otwarte, mało o co pyta, radzi sobie sam.
Trzeci sposób - to „jestem nowa, nic nie wiem, nic nie umiem, proszę o taryfę ulgową przez nieokreślony czas“. Wejdzie, siądzie i czeka. Może ktoś podejdzie i pokaże palcem. Może ktoś coś zaproponuje. Może ktoś.. coś... I tak czeka dzień, tydzień, miesiąc.
Który sposób jest najlepszy? Żaden. Od pierwszej osoby inni będą uciekać. Drugiej - nie zauważać. A trzecia.... pewnie długo nie popracuje. Złotym środkiem jest połączenie tych trzech podejść.
Wszyscy i tak cię nie polubią. Zawsze będziesz komuś zadrą w sercu nie wiadomo z jakiego powodu. Za to można zyskać sojuszników w innych.
Trzeba pamiętać, że w nowej pracy na początku jest zawsze pięknie, super i hiper. W końcu robisz coś nowego, wspaniałego. Ale to minie. Dopada szara rzeczywistość. Jakiś czas człowiek stara się myśleć pozytywnie - bo przecież sam tak wybrał, więc musi być wspaniale! A wcale nie musi. Okaże się, że nie ze wszystkim daje sobie radę, ludzie są różni, szef dokłada nadgodzin, a dojazdy nie są tak bezproblemowe. Dlatego nie zachwycaj się tak na samym początku, bo przeżyjesz tak wielkie rozczarowanie, że... znów pomyślisz o zmianie pracy.
Pamiętasz, gdy poprzednio zaczynałeś nową pracę? Było podobnie. Wiesz, jak się potoczyło dalej. Wiesz, jak reagować, co mówić i jak działać. Wykorzystaj te doświadczenia!
Kiedyś kilkakrotna zmiana pracy nie był dobrze widziana przez pracodawców. Obecnie czasy się zmieniły. Pewnie, że nie można też przesadzać, to nie budzi zaufania. Ale zdobywanie nowych doświadczeń - to już duży plus. Pracodawcy musza się też liczyć z pewną rotacją, która staje się normą i bardziej dbać o to, aby umieć zatrzymać dobrych pracowników.
Czy ja zachęcam, czy zniechęcam do zmiany pracy? Ani jedno, ani drugie. Tak naprawdę porzucając dotychczasową pracę i rozpoczynając nową nie ma się do końca pewności, czy robi się dobrze. To można ocenić dopiero po pewnym czasie.
Jeśli więc jesteś na rozdrożu i dojrzewa w tobie decyzja o zmianie - życzę owocnych przemyśleń i dobrych decyzji!