Ile razy wolny dzień przeciekł Ci przez palce? Ile razy wieczorem powiedziałaś sobie: "Tyle chciałam dziś zrobić, a nic z tego nie wyszło"? Ile razy wychodząc z pracy zastanawiasz się: "Coś miałam jeszcze zrobić! Trudno, zrobię jutro..." Dlaczego tak się dzieje? Warto sobie zaplanować niektóre rzeczy, zapisać, a najważniejsze - trzymać się tego planu.... w miarę możliwości.
Nie wszystko da się zaplanować. Można mieć cały dzień co do godziny rozpisany w punktach, a tu nagle wyskoczy jakieś niespodziewane wydarzenie - i co wtedy? Całkowita dezorganizacja, człowiek się gubi. Niepotrzebnie.
Wystarczy sobie zaplanować to, czego się nie spodziewasz.
Dziwnie brzmi, ale ta metoda jest skuteczna.
Wygląda to podobnie do robienia notatek w szkole. Pisząc w zeszycie - zostawiamy z brzegów margines, robimy odstępy miedzy wierszami, akapitami. Te puste miejsca służą nam do uzupełniania tego, co już napisane. Czyli na zapisanie tego niespodziewanego słowa, zdania, myśli - które usłyszymy lub przyjdzie nam do głowy.
1. Zostaw sobie "margines" czasu.
Między jedną a drugą czynnością niech będzie czas wolny. W ten sposób efektywniej wykonasz poszczególne czynności, bo będziesz miała chwilę na wypoczynek. A jeśli nie zrobisz użytku z przerw - to czas ten skumuluje się i będzie go można wykorzystać na spontaniczne działania lub wypoczynek. Może być też tak, że danej czynności trzeba będzie poświęcić więcej czasu - i wtedy czerpiemy z “zapasów”.
2. Planów krótkoterminowych nie warto robić z dużym wyprzedzeniem.
Jeśli już pierwszego lutego zrobisz dokładny rozkład dnia na cały miesiąc, to większości rzeczy i tak nie zrealizujesz. Wypadnie dodatkowy dyżur i... koniec. W planach krótkoterminowych też warto mieć margines. Dzięki temu świat się nie zawali, jeśli dane zadanie wykonasz na następny dzień albo wcale. Można sobie też osobno zaznaczać to, co fajnie byłoby zrobić tego dnia, ale nie jest to konieczne.
3. Plany długoterminowe są bardziej ogólne.
Chcę wyjechać w sierpniu na wczasy. To jest mój plan na sierpień - czyli za pół roku. I to wystarczy. Do tego mam podpunkty: gdzie pojechać, za ile - to trzeba sprawdzić, ale nie muszę tego robić już w tej chwili. Chyba, że planuję wyjazd na antypody - to lepiej przygotować się wcześniej.
4. O czymś zapomniałaś - wpisz od razu na dzisiaj lub na jutro.
Potem może być za późno. Ja tak mam z podlewaniem kwiatów. Nie robię tego codziennie, więc zapominam. Gdy sobie przypomnę, a nie mogę podlać natychmiast (bo właśnie wychodzę do pracy) - zapisuję w notatkach na dzisiaj, do zrobienia po powrocie.
5. Nie zrażaj się, jeśli nie uda się wykonać krok po kroku zaplanowanych zadań.
Uświadom sobie, że do celu można dojść także inną drogą, nawet jeśli pominiesz punkt czy dwa w swoich notatkach. Czasem samo życie koryguje te punkty, a czasem dochodzimy do wniosku, że można jednak inaczej i lepiej.
Planowanie bardzo ułatwia życie. Wyznacza ogólne ramy działania, odciąża głowę od ciągłego pamiętania o wszystkim. U mnie kalendarz z notatkami wisi na ścianie, drugi, książkowy, noszę ze sobą Często towarzyszy mi jeszcze notes, gdzie mogę szerzej opracować np. pomysł na nowy post na blogu. Czyli jestem konserwatywna, bo korzystam z papieru i długopisu. W komórce raczej notatek nie robię.
A jak to jest z Wami? Kto jest maniakiem notowania wszystkiego i wszędzie, a kto wręcz przeciwnie? Kto rzeczywiście trzyma się wyznaczonego planu?