Gdy serce bije zbyt szybko - kołatanie serca

Każdy z nas doświadczył chociaż raz w życiu szybszego bicia serca. Czasami jest to reakcja na stresującą sytuację, intensywny wysiłek fizyczny lub nawet zbyt duża ilość kofeiny. Jednak, gdy kołatanie serca staje się częste, długotrwałe lub towarzyszy mu inne niepokojące objawy, może to wymagać uwagi specjalisty - kardiologa.

Jak to jest być opiekunem medycznym


Jak to jest być opiekunem medycznym


Często osoby odwiedzające pacjentów wzdychają:
- Jaka to ciężka praca, no ale ktoś to musi przecież robić!
Moja odpowiedź brzmi zawsze jednakowo:
- Nikt nie musi. Ja na pewno nie czuję się do niczego zmuszana. Ja chcę!
- Ale -  nie dają za wygraną goście - przecież trzeba gdzieś pracować...
- Owszem trzeba - odpowiadam. - Tylko że pracować mogłabym równie dobrze gdzie indziej, wykonując zupełnie inny zawód.

Mało kto to rozumie, chociaż dla mnie jest to takie oczywiste.

Opiekunem zostałam raczej z... przypadku, który tylko potwierdził, że przypadków nie ma. Bo zawsze chciałam pomagać ludziom, tylko nie bardzo wiedziałam, jaka formę tej pomocy wybrać. Odnalazłam się w pracy z chorymi, niesamodzielnymi, starymi i często zapomnianymi ludźmi. A przecież robiłam już w życiu inne rzeczy - łatwiejsze, przyjemniejsze, czystsze i na pewno lepiej płatne.

Czy rzeczywiście ktoś "musi"? Zaryzykowałabym stwierdzenie, że jedynie rodzina jest zobowiązana do pomocy swoim bliskim, ale zdaję sobie sprawę, że nie zawsze jest to możliwe. U mnie było możliwe. Tym kimś, kto "musiał" zostałam nagle ja, zupełnie do tego nieprzygotowana, nie mająca ani zielonego, ani żadnego pojęcia o pielęgnacji osób chorych i leżących.   Postanowiłam wytrwać - i nauczyć się. Poszłam "za ciosem", skończyłam kierunek opiekun medyczny, zaczęłam pracę.

Na samym już początku okazało się, że wiele rzeczy wyniesionych ze szkoły, które w teorii miałam w małym palcu - nijak się mają do rzeczywistości. Szpitale i inne placówki lecznicze i opiekuńcze rządzą się swoimi prawami. Pacjenci okazywali się bardziej niepokorni niż sztywne fantomy i często stawiali czynny opór przy próbie przebrania lub zmiany pozycji.  Już nie wspomnę, że wózek potrafił się nagle po prostu rozlecieć, a podnośnik był tylko atrapą - nie działał od dawna.

Co więc jest takiego w tej pracy, co mnie przy niej trzyma i daje satysfakcję? Pacjenci i podopieczni! To, że można im w jakiś sposób pomóc - nawet, jeśli już niewiele tak naprawdę można zrobić. Moja bardzo mądra nauczycielka, pielęgniarka,  tak opisała rolę opiekuna medycznego:

"Wyobraźmy sobie człowieka, który znalazł się w szpitalu. Jest bardzo chory, niesamodzielny. Zanieczyścił się i przez dłuższy czas nikt nie przyszedł mu z pomocą. Co będzie pamiętał z pobytu w szpitalu: że lekarz był niemiły? Nie! Że pielęgniarka boleśnie zrobiła zastrzyk? Nie! Że jedzenie było niesmaczne? Nie! Będzie pamiętał, że leżał we własnym g.... i nikt nie przyszedł. I na tym polega też rola opiekuna medycznego - nie tylko, żeby utrzymać czystość, ale zadbać o zachowanie godności człowieka."

Pamiętam o tych słowach i często je wspominam w różnych sytuacjach. Wtedy, kiedy jestem zmęczona, kiedy sama źle się czuję, kiedy zwyczajnie "nie chce mi się", kiedy mam zły dzień i najchętniej zbluzgałabym wszystkich za wszystko. A wtedy taki maruder woła o herbatę. Co się stanie, jak jej nie dostanie? Powiem, że nie mam czasu i już. Ale myślę sobie: jeśli ja sama miałabym ochotę na herbatę, to wstanę nawet w środku nocy żeby ją sobie zaparzyć. Ten człowiek nie może tego zrobić. Gdyby mógł - to zrobiłby. To ja jestem w tej chwili jego rękami, nogami. Ja mogę. Od razu zmienia się moje nastawienie do "marudera".

I o tym pamiętajmy. O tym bardzo mądrym przysłowiu "Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe". Życie - nawet opiekuna medycznego - staje się wówczas dużo łatwiejsze!